wtorek, 29 lipca 2014

She looked beautiful

Z perspektywy Justina;
Uśmiechnąłem się na słowa lekarza, że Ari może wyjść za niedługo. Gdy na mnie patrzyła nie było w jej oczach tego co zawsze... Nic nie pamięta.. możliwe że nawet nigdy sobie nie przypomni. Wyciągnąłem telefon z kurtki i napisałem sms do Zayna

 Zayn, Ari się obudziła. Nic nie pamięta. Muszę ich dopaść. 

Po tych słowach wyłączyłem telefon i schowałem go. Widząc uśmiech na twarzy Ari po prostu wyszedłem z kliniki. Tęskniłem za nią, nic prawie nie zobaczyliśmy razem. Chcę jej dużo pokazać. Muszę jej przypomnieć kim jestem. Wsiadłem w autobus i po jakiejś godzinie byłem w domu. Wyciągnąłem telefon z kieszeni, rozebrałem się z brudnych ubrań i poszedłem pod prysznic. Gorące krople wody nie potrafiły nawet dać mi zapomnieć o niej. Cały czas się zadręczałem tym, że przeze mnie ona cierpi. Wychodząc owinąłem się w miły ręcznik i patrząc w lustro nie mogłem uwierzyć, że to ja. Wory pod oczami, przekrwione oczy, jakby całe szczęście ze mnie uleciało, no bo w sumie uleciało, gdy jej nie ma obok. Ogoliłem się i ubrałem bokserki. Wyszedłem z łazienki i położyłem się do łóżka załączając telewizor. Mówili o wypadku. Nie chciałem już o tym słyszeć i zasnąłem.
*
*
Usłyszałem lekkie pukanie do drzwi, które mnie obudziło. Powoli zwlokłem się z łóżka i podszedłem pod drzwi. Popatrzyłem przez wizjer, zamurowało mnie. Szybko otwarłem drzwi.
-Cześć Justin. Chyba cię nie obudziłam?- spojrzałem na zegarek było po 14. Przespałem cały dzień. 
-No trochę, wczoraj miałem męczący dzień.- popatrzyłem na Emily. Emi była moją dziewczyną, znaczy jest. Nie zerwałem z nią bo po prostu zapomniałem. 
- Słyszałam, że wróciłeś to wpadłam- zaśmiała się. 
- Tak wróciłem- uśmiechnąłem się fałszywie. 
-Więc jak tam było ?- zapytała podekscytowana.
- Dobrze, świetnie się bawiłem.
- Dlaczego jesteś taki ponury- dziewczyna od razu zauważyła, że coś mnie gryzie. 
-Nic mi nie jest, proszę usiądź. Zrobię coś do jedzenia. 
-Nie Justin, ty lepiej usiądź, ledwo się trzymasz. Zrobiłam zakupy, wiedziałam ,że na pewno nie masz nic w lodówce. Co chcesz ?- uśmiechnęła się. 
-Eee- nie wiedziałem co powiedzieć, spadła mi jak z nieba. 
-Niech zgadnę... Spaghetti?- pokiwałem głową z malutkim uśmieszkiem. - Już się robi. - zaśmiała się. 
Ja korzystając z okazji poszedłem się ubrać. Ubrałem czarne rurki, które opuściłem lekko w dół i koszulkę w serek. Wróciłem do kuchni i patrzyłem jak Emi robi danie. To ja ją nauczyłem gotować. Nawet nie zauważyłem jak była ubrana. Miała swoje piękne blond włosy upięte w koka, założoną miała białą koszulkę z dekoltem a na nią zarzuconą koszulę w kratkę. Jej długie nogi lekko przykrywały spodeńki, a na nogach miała wysokie szpilki. Wspominałem, że ona jest geniuszem? Umie naprawić każdy samochód. Może i dlatego zakochałem się w niej wcześniej, ale ona teraz nawet trochę nie dorównywała Arianie. 
-Gotowe- odpowiedziała z wielkim uśmiechem, wyrywając mnie z zamyśleń. - Smacznego. 
-Dziękuje- odpowiedziałem i zacząłem jeść. To było przepyszne. Wsunąłem to w 5 minut i włożyłem naczynia do zmywarki. 
-No więc Bieber co dzisiaj robimy ? - popatrzyła na mnie.
-Ja dzisiaj nie wychodzę, źle się czuje- skłamałem ale dziewczyna to wyczuła. 
-Kłamiesz, chodź idziemy na imprezę do Chrisa. - patrzyła wzrokiem szczeniaczka. 
-Nie mam nastroju 
-No proszę- pisnęła. 
-Dobrze, dobrze. Będę po ciebie o 20. - uśmiechnąłem się. Dziewczyna pisnęła i pocałowała mnie w policzek.
-No to do zobaczenia o 20, nie spóźnij się Bieber- pośpiesznie wyszła. Czy ja nigdy nie będę miał spokoju. Chociaż trochę zapomnę o tych przeżyciach.
*
Była godzina 18 30. Zacząłem się szykować, wskoczyłem pod prysznic, wybrałem i o 19 45 byłem już gotowy. Wyjechałem moim nowym samochodem. Byłem o 19 59 u Emi, wysiadłem i zauważyłem Emily wyglądała bajecznie.....
~
~
~
~________________________________________________________________________________
No więc przepraszam, że nie było rozdziałów..  ale nie miałam czasu. No więc jest kolejny rozdział.

KOMENTOWAĆ 

piątek, 9 maja 2014

''Room number 13''

Część II. Rozdział 23. 

-Halo ! Ari ! Co się dzieje ! Ari ! - krzyczałem przez telefon. Co tam się dzieje ? Jezu ! Co ja mam zrobić !
-Stary co się dzieje?- zapytał Zayn, gdy zobaczył jak bardzo roztrzepany byłem. 
-Zawracaj !- Krzyknąłem na cały samochód. 
-Co ? - zapytał 
-Rób to co mówię, zawracaj teraz !- jeszcze głośniej krzyknąłem- kurwa, jak jej się coś stanie to sobie tego nie wybaczę. - wydarłem się.
-Stary uspokój się. Co się stało ?- znowu zapytał i próbował mnie uspokoić.
-Ari kurwa Ari !- coraz bardziej się wkurzałem i chciało mi się płakać.  Zayn tylko pokiwał głową i szybko zawrócił i pojechał w stronę, gdzie powinien jechać James. Proszę ,żeby jej się nic nie stało. Po 30 minutach szybkiego jechania, dotarliśmy. No może nie całkiem, był straszny korek z daleka widziałam radiowozy i 2 karetki. Wysiadłem szybko z samochodu, zostawiając samego Zayna. Pobiegłem najszybciej jak  mogłem. Zobaczyłem jakieś zwłoki w worku. Co to nie prawda ! Zacząłem biec szybciej. Rozpłakałem się. Przy zwłokach stali lekarze. 
-Panie doktorze- nie mogłem przestać dyszeć i płakać. - Czy to moja...
-Nie, proszę się uspokoić, to jakiś chłopak. Bodajże ,że James M..- przerwałem mu.
-A gdzie dziewczyna ? - zapytałem. 
-Żyje, ma wstrząśnienie  mózgu, złamaną nogę. Jej stan jest stabilny.- odpowiedział spokojnie. 
- A gdzie jest ? Jest przytomna ? -Ciągle zadawałem pytania. Ona musi przeżyć.
- Zawieźliśmy ją do szpitala miejskiego. - po tych słowach wsiadłem w jakiś samochód i odjechałem z piskiem opon. Nie ważne ,że to był nie mój. Musiałem jak najszybciej być z nią. Kocham ją. Jechałem bardzo szybko, ale nie mogłem znaleźć żadnego szpitala. Po 15 minutach poszukiwań, znalazłem. Wpadłem do niego i podszedłem do recepcji. 
- Dzień dobry. Czy tu przywieźli osobę z wypadku ?- spokojnie zapytałem 
-Tak, dziewczynę- odpowiedziałam wysoka, blond włosa recepcjonistka. 
- Czy to Ariana Collins ? 
-Tak, to ona. Trafiła do nas z bardzo ciężkim stanem. Jest nieprzytomna. 
-Mogę ją zobaczyć ? - zapytałem z nadzieją w głosie. 
-Tak ale krótko. Jej matka niedługo będzie. - zawiadomiła mnie i odebrała jakiś telefon. Szepnęła - pokój nr. 13. - Szybko odszedłem i znalazłem pokój.  Wszedłem do pokoju. Była zabandażowana, nogę miała w  gipsie, a nad brwią miała rozciętą ranę. Szkoda mi było, że to wszystko przeze mnie stało. Ja nie chciałem. Ale  żałuje, że tu jest, że musi cierpieć. Usiadłem przy łóżku i wziąłem jej dłoń. Delikatnie głaskałem.Po paru minutach zjawiła sie jej matki.Była roztrzęsiona tak samo jak ja. Wpadła do pokoju. Widząc córkę zaczęła płakać. Podeszła do łóżka. 

- Dzień dobry- powiedziałem po cichu, nie wiedziałem jak mam się zachować. Więc wstałem i odszedłem szukając jakiegoś automatu z kawą. Kiedy go znalazłem kupiłem 2 kawy i wchodząc do pokoju Ari podałem kawę jej mamię. 
-Dziękuje- odpowiedziała tak cicho, że ledwo usłyszałem. Znowu nie wiedziałem co zrobić. 
-Ari z tego wyjdzie. Obiecuje Pani- mruknąłem. Kobieta popatrzyła się na mnie. 
-Oby. Jeśli mogę spytać to kim jesteś dla mojej córki ?- zapytała.
-Jej..- hm nie wiem co powiedzieć. Czy powiedzieć ,że jest moją dziewczyną ? - ehm przyjacielem. Razem jechaliśmy na wycieczkę. - sapnąłem. 
- Ach tak, Ari mówiła o tobie. - uśmiechnęła się smutno. 



Było już późno, mama Ari poszła po coś do jedzenia. Siedziałem obok niej bez przerwy. Nie mogłem jej teraz opuścić. To była moja i tylko moja wina. Moje oczy się zamknęły, pózniej poczułem jak ktoś ściska moją dłoń. Szybko otworzyłem, to była Ari. Wybudziła się. Dziękuje panie Boże. Popatrzyła na mnie, jakby mnie nie znała. Lekarz przyszedł i zaczął ją badać. Kazał mi wyjść. Posłusznie wyszedłem i czekałem na dobre wiadomości. Lecz ich nie dostałem. Lekarz opuszczając pomieszczenie, powiedział mi, że Ariana ma zanik pamięci. Może wkrótce sobie przypomni, a może już nigdy. Załamałem się po tych słowach. Czyli ona mnie nie pamięta. To wszystko co przeżyliśmy... Zacząłem płakać.. Do sali właśnie wchodziła jej matka patrząc na mnie ze smutkiem, domyślając się co się dzieje. Muszę jej to wszystko przypomnieć. Wszedłem zaraz po niej. Ariana już lepiej się czuła i wyglądała na niespokojną. 
- Mamo ? Gdzie ja jestem ? - zapytała, dziwiło mnie to, że matkę pamięta, a mnie nie. 
-Jesteś w szpitalu. Miałaś wypadek- powiedziała pani Collins z ciepłem. 
-A kim on jest ? - wskazała palcem na mnie. Zaskoczony nie wiedziałem co powiedzieć. Oniemiałem. 
-To jest twój przyjaciel. Z nim jechałaś na wycieczkę. Nie pamiętasz ? - zapytała.
-Nie kompletnie nic. - jej wyraz był pusty. Matka delikatnie dała trochę pić Ari. A ja tylko się przyglądałem. Usiadłem w fotelu i po prostu zasnąłem. Jej matka czuwała cały czas. Obudziłem się około 2 w nocy. Pani Collins dalej czuwała przy jej córce. 
-Proszę się zdrzemnąć. Będę przy niej czuwał, proszę się nie martwić- Uspokoiłem ją. 
-Dobrze- zamieniliśmy się siedzeniami. Ja usiadłem przy Ari, a jej matka wygodnie na fotelu. 
-Mam nadzieję, że coś sobie przypomnisz, księżniczko.- pocałowałem ją w czoło. Jutro będzie nowy dzień. Mam nadzieje, że jej się polepszy. Mam nadzieje...


*Godzina 8 rano*

*Perspektywa Ariany*
Obudziłam się, w ogóle nie wyspana. Zauważyłam jakieś chłopaka trzymającego mnie za rękę i śpiącego na siedząco. Był bardzo przystojny. Nie znałam go, znaczy wczoraj mama mi o nim powiedziała, że jest moim przyjacielem, ale ja nie pamiętam nic. Chce sobie przypomnieć, ale nie potrafię. Do gabinetu wszedł lekarz budząc chłopaka. 
-Dzień dobry, jak się pani czuje ?- zapytał..
-Dobrze, lepiej niż wczoraj- opowiedziałam wczoraj. 
-A przypomniała pani sobie coś ? 
-Nie, dalej mam pustkę w głowie. - zaśmiałam się cicho. 
-Dobrze zrobimy pani badania i zobaczymy jakie będą wyniki. - z uśmiechem powiedział coś pielęgniarce, która właśnie wchodziła do pomieszczenia. Chciałam już wyzdrowieć, marzyłam o tym. 
-A kiedy mogę wyjść ? - zapytałam z nadzieją w głosie. 
- Za niedługo, jeśli badania będą dobre.- powtórzył. Uśmiechnęłam się, całej rozmowie z lekarzem przyglądał się ten chłopak, a jak on miał na imię aaa Justin. Uśmiechnął się  po słowach że niedługo wyjdę....



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Proszę koniec części pierwszej a początek drugiej. Mam nadzieje, że wam się spodoba. Wiem pisze bardzo krótkie opowiadania, ale no ja taki mam styl, nie chce go zmieniać. Uważaj, że lepiej dodawać dużo rozdziałów a mało do czytania, bo się nie męczymy. Jak ja czytam opowiadania który 1 rozdział czyta się z 30 minut, to nie mam ochoty czytać dalej, to jest moja opinia. Dzięki !! Kocham Was :))



KOMENTOWAĆ  PROSZĘ ! 




czwartek, 13 lutego 2014

''Too fast to stay alive''

Robiło mi się nie dobrze. James wcale nie zwalniał. Jechał z prędkością 240 km/h. Jechaliśmy autostradą, a ci z tyłu wcale nie mieli ochoty odpuścić. Chciałabym już być w domu z Justinem. Normalnie, tak bez żadnych kłopotów. Nie znałam dobrze Justin. Pamiętam jak pierwszy raz się z nim spotkałam.
Ten wypadek, zmienił mnie. Jego uśmiech, jego karmelowe oczy, idealnie ułożone włosy... James skręcił szybko w jakąś uliczkę. Niestety nie zgubiliśmy ich, dalej jechali za nami.
-Kurwa, czy oni wreszcie dadzą sobie spokój. - sapnął James. Ja nie odpowiedziałam, byłam głodna, musiałam iść do toalety... James był tak zdenerwowany, że pot lał się z jego skroni.
Nie dziwiłam mu się, jechał już od ponad 5 godzin, próbując ich zgubić.

Z perspektywy Justina.
Wiedziałem, że tak będzie. Mogłem jej nie narażać. Mogłem powiedzieć... Właśnie mogłem, ale nie zrobiłem. Zniszczyłem wszystko, muszę to naprawić. Kiedy wyszedłem z pokoju Ari dwa dni temu, zauważyłem paru dziwnych, podejrzanych ludzi. Nie wiedziałam, że to oni. Dopiero kiedy dostałem cynk od mojego kumpla. Dzieki Jamesowi wiem, że Ari jest bezpieczna. Po tym jak zadzwonił, wiedziałem, że będą kłopoty. Nie chciałem tego dla niej. Powinniśmy być jeszcze na plaży, bawiąc się w morzu i opalać.
Jak ją pierwszy raz spotkałem była idealna. Śliczne blond włosy, brązowe oczy. Idealna. Pózniej w szkole, jak ją zobaczyłem, jak zdałem sobie sprawę, że będę chodził z nią razem do klasy. I wtedy kiedy powiedzieli, że jedziemy na Bahamy. To było idealne, nawet taki bad boy jak ja to przyzna. Idealnie, wiem powtarzam to już z chyba 20 razy, no ale ja ją kocham naprawdę. Nie kłamię. Bałem się o nią. Mam przeczucie, że coś się stanie. Coś czego nigdy sobie nie wybaczę.
- Justin, musimy jechać- powróciłem na ziemie i zauważyłem mojego kumpla, który miał mi pomóc. Nazywał się Zayn. Był wysoki, prawie takiego samego wzrostu jak ja. Miał bardzo zielone, przenikliwe oczy. Czarne włosy przykrywały mu czoło. Był ubrany cały na czarno. No to jedziemy.
- Dobra stary, masz wszystko ?- Zayn tylko pokiwał głową i wyciągnął dwa pistolety i podał mi. Dał mi także parę naboi. - Dzięki, że mi pomagasz. Sam bym  nie dał rady. Wyszedłem z magazynu, w którym się przygotowywaliśmy i ruszyliśmy do samochodu. Wsiadłem na miejsce pasażera, bo byłem za bardzo zdenerwowany tym wszystkim, a po paru minutach wsiadł Zayn i odpalił samochód. To będzie trochę długa podróż, mieliśmy napaść na magazyn. To wszystko za szybko się porobiło. Nie mogłem zapomnieć  o Ari. Nie wiem jak się czuje, czy nic się nie stało. Nie wiedziałem, czy żyje nawet. Postanowiłem zadzwonić. Po paru sygnałach odebrała.


 Z perspektywy Ariany.
Mój telefon zaczął wibrować. Wyciągnęłam go z kieszeni i odblokowałam, na wyświetlaczu pokazało się zdjęcie Justina. Szybko odebrałam.
-Halo, Justin. Nic ci nie jest ? - zapytałam.
- Jest dobrze, jesteś bezpieczna z Jamesem. Niedługo się zobaczymy. - upewnił mnie.
- Justin boję się. - pisnęłam, a Justin chyba się załamał bo nie wiedział co odpowiedzieć.
- N-nic się nie bój- jąkał się- Przepraszam, że to się dzieje. Mogłem wszystko przewidzieć, powinnaś mnie zostawić.- powiedział.
Zobaczyłam ,że James ma trudności z samochodem.
-Justin !- krzyknęłam- Kocham cię. - to ostatnie co zdążyłam powiedzieć. James nie wyhamował, wpadł w poślizg. Auto mocno uderzyło w coś i dachowało.
-Halo ! Ari ! Co się dzieje ! Ari ! - krzyczał Justin, a ja miałam całą nogę w krwi, odłamki szyby znajdowały się na moim ramieniu. Wyszłam z samochodu, ale zaraz po tym upadłam. Nic więcej nie pamiętam.... Całe życie przeszło mi przed oczami... Wszystkie wspomnienia związane z Justinem. Wszystko co się stało. Jak urodziła się Isabella. I pogrzeb mojej babci, kiedy umarła w tragicznym wypadku samochodowym. Uśmiech Justina. Wszystko, to było takie realne.......


______________________________________________________________________________________________________________________________________________________

Cześć kochane, koniec części pierwszej. Część druga będzie niebawem. Mam nadzieję, że Ari wyjdzie z tego. Czy Justin ją odnajdzie ? Czy będą znowu razem? Czy James przeżyje ? Tego dowiemy się w 2 części, ZAPRASZAM. Kocham was ! A i nie wiedziałam jak nazwać ten rozdział....

KOMENTUJCIE !






środa, 12 lutego 2014

''We have to run''

Minęły dwa, dwa cholerne dni, odkąd nie widziałam Justina. Chodziłam jak na szpilach w oczekiwaniu chłopaka. Wybiła godzina 15;45, a do mojego pokoju ktoś zapukał. Spodziewałam się mojego chłopaka i w natychmiastowym tempie otworzyłam drzwi, to nie był Jus tylko James. Posmutniałam. Wparował szybko do mojego pokoju, jak poparzony i zamknął drzwi na parę zamków, w obawie przed czymś.
-James, co się dzieje ?- zapytałam. Nie odpowiedział tylko wyciągnął moje walizki i zaczął mnie pakować.- James odpowiedz ! Co się dzieje ? Gdzie jest Justin ?- nie wytrzymałam i mocno chwyciłam jego ręce, które pakowały moje rzeczy. Ten spojrzał na mnie cały roztrzęsiony.
-Muszę Cię stąd wywieźć. Musimy uciekać. Znaleźli Cię, chcą cię porwać. Justin nie mógł przyjechać. Mogą tu być w każdej chwili. Rusz się i mi pomóż, a nie stój.- splunął.
Więcej się nie odezwałam, zrobiłam to co kazał. W pięć minut spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy i wyszliśmy z hotelu. James pośpiesznie włożył walizki do bagażnika, a ja wsiadłam na miejsce pasażera, po paru sekundach, chłopak wsiadł i odpalił samochód, z piskiem opon wyjechaliśmy na drogę.
-Gdzie jedziemy ? - zapytałam, cała się trzęsłam w obawie przed tymi ludźmi.
-Do twojego domu- odkaszlnął.
-Co jak to ? A Justin ? Bez niego nie pojadę !- krzyknęłam, zaczęłam płakać. Dlaczego ? Przecież wszystko było w porządku.
-Nie martw się, wróci nie długo. Tylko upora się z tymi osobami- na dźwięk '' tymi osobami'' skrzywiłam się. Chłopak przyśpieszył.
Jechaliśmy już ponad półtorej godziny. Postanowiłam się przestać. Odwróciłam się w kierunku szyby i zasnęłam. Po 3 godzinach, obudziło mnie przeklinanie Jamesa. Odwróciłam się w stronę chłopaka. Był blady jak ściana.
- James, co się dzieje ?- zapytałam zaniepokojona.
-Widzisz te dwa samochody, które jadą za nami ? - zapytał.
-Tak, co z nimi ?- zapytałam przeciągając się na siedzeniu.
-To oni, jadą za nami już od dobrych paru godzin. - powiedział cicho.
- Co ? Co zrobisz ? Trzeba ich zgubić !- krzyknęłam.
- Nie krzycz, myślisz, że tak łatwo ich zgubić, otóż nie.- odpowiedział, zanim mogłam coś powiedzieć. - Dzwonie do Justina- powiedział. Wyciągnął telefonu ze schowka w samochodzie i wybrał numer do Justina. Po paru sygnałach, chłopak odebrał.
-Co jest ? - usłyszałam po drugiej stronie słuchawki.
- Stary mam dwa samochody na ogonie, próbuje je zgubić od paru godzin, ale mi to nie wychodzi. Usłyszałam jak Justin przeklina do telefonu.
- Jak coś się jej stanie, to nie żyjesz, skręć gdzieś, nie wiem rób jakieś uniki. Kurwa, wiedziałem ,że to tak się skończy. Możliwe że myślą, że ja prowadzę samochód. Nie pokazuj się dalej. Stary kończę, przekaż Ari, że ją bardzo kocham i przepraszam za wszystko co się dzieje.
- Okey. Nic jej nie będzie, obiecuje, oddam nawet swoje życie dla niej. - rozłączył się.
- Zapnij dobrze pasy, będzie ostro. - uśmiechnął się nie szczerze.
-Dobrze- pisnęłam i zrobiłam to o co prosił.
- A Justin kazał ci przekazać... - urwałam mu.
-Tak wiem, wszystko słyszałam. - powiedziałam cicho. James więcej się nie odezwał. Przyśpieszył do 200 na godzinę. Jechał tak szybko, że zaczynało mi się robić nie dobrze....


@@@@@
Taki sobie krótki rozdział, wiem nie wchodziłam na bloga ponad 3 miesiące. Ale nie miałam czasu. Jestem w gimnazjum i dużo do poprawiania było.. Ciągłe sprawdziany, kartkówki. Wiecie o co chodzi.
Do tego rozdziału zachęciła mnie przyjaciółka. Już niedługo  koniec ferii... Przepraszam, za wszystkie błędy i że tak krótko napisałam ten rozdział. Mam nadzieje ,że wam się spodobał.

KOMENTUJCIE 



sobota, 2 listopada 2013

''My prince''

Po wczorajszej nocy martwienia się kiedy znowu spotkam mojego księcia z bajki, byłam wyczerpana. Nawet nie wstawałam z łóżka. Rano był James, sprawdził czy nic mi nie jest. Mówił też ,żeby lepiej nie wychodzić nigdzie. A jak chce to mam mu to powiedzieć. Czuje się jak w klatce. Niedługo będę musiała wracać do domu, ale czy mogę czy ..., nie ważne. Zostało jeszcze parę dni. Wzięłam telefon i postanowiłam zadzwonić do mamy. Po paru sygnałach odebrała.
-Cześć kochanie, co u ciebie? Wszystko w porządku? - zapytała
-Tak wszystko jest w porządku.
-To cieszę się.Isabella jest chora. Ma zapalenie oskrzeli i kazała cię pozdrowić.
-Dziękuje pozdrów ją też ode mnie.- uśmiechnęłam się słabo sama do siebie.
-Coś się dzieje brzmisz jakbyś miała się zaraz rozpłakać ?- wiedziała kiedy jestem smutna.
-Nie po prostu tęsknie za wami.
-Przecież niedługo się zobaczymy. To tylko parę dni, kochanie
-Wiem ale....
-Słuchaj muszę kończyć. Isabella mnie woła. Zadzwonię i tęsknie pa. Kocham cię.
-Ja ciebie też- rozłączyła się.
Dobra teraz zadzwonię do Sonii. Obiecałam jej ,że zadzwonię wcześniej ,ale jakoś nie miałam czasu. Odebrała od razu.
-Jak mogłaś nie dzwonić. Martwiłam się.- krzyknęła i zaczęła się śmiać.
-Przepraszam jakoś nie miałam czasu.Wiesz dużo ostatnio się dzieje.
-No to opowiadaj. Czy to jest związane z Justinem ?
-Tak, jesteśmy razem- uśmiechnęłam się sama do siebie.
-To gratuluje-mruknęła
-Co się dzieje Sonia ?
-Nie nic, ja też kogoś sobie znalazłam. Ma na imię Ryan.
-Dlaczego nic nie mówiłaś- zaśmiałam się
-Bo nie dzwoniłaś- zawtórowała mi.- A tak w ogóle gdzie jesteś ?
-Jestem w hotelu. 6 gwiazdkowym. Hilton. Mają wyśmienitą kuchnie.
-Aha Ari muszę lecieć papa. Kocham cię - rozłączyła się zanim mogłam odpowiedzieć.
Wstałam i udałam się do łazienki. Odświeżyłam się. Wysuszyłam włosy. I zrobiłam lekki makijaż. I tak nie wychodzę z pokoju. Wyszłam z łazienki i usiadłam na fotelu, przed telewizorem. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Podeszłam cicho i otworzyłam je. Doznałam szoku. Był to mężczyzna w czapce kominiarskiej. Wepchnął mnie do pokoju, sam wchodząc. Zamknął drzwi na klucz. Oszołomiona patrzyłam co robi. Zrobił krok do mnie i zaczął ściągać czapkę. O mój boże. To co zobaczyłam zdziwiło mnie bardzo. To był Justin. Stał przede mną. W czarnych spodniach i fioletowej bluzce. Rzuciłam się na niego. Mocno przytulając.
Chłopak także mocno mnie przytulił. Zaczęłam ryczeć. Nie widzę go 1 dzień i już za nim tak cholernie tęsknie.
-Ari zaraz mnie udusisz- zaczął się śmiać
-O przepraszam. - szybko go puściłam.
-Nic się nie stało- pocałował mnie namiętnie. Odwzajemniłam wszystkie pocałunki.
-Dobra, koniec.- powiedział. Justin lekko westchnął.
-Dlaczego ? - zapytał
-Bo tak mi się chce- odpowiedziała
-No ale ..
-Nie ma ale. Co ty tu w ogóle robisz. - sapnęłam szybko wchodząc do łazienki. Justin usiadł sobie na fotelu. -Chciałem zobaczyć moją piękną dziewczynę.- uśmiechnął się łobuzersko. Poprawiłam makijaż i wyszłam z toalety. Usiadłam na kolanach Justina.
-Co teraz zrobimy ? Jak ja wrócę do domu ?
-Normalnie wszystko wreszcie się skończy. Naprawdę. Uwierz mi- powiedział cicho
-No dobrze. Na ile zostaniesz ?
-Na parę godzin -odpowiedział.


*****
Gadaliśmy i gadaliśmy. Ale wszystko kiedyś się kończy. Koło 23 Justin musiał wychodzić. Pożegnałam go czule. i ruszyłam do łazienki. Załatwiłam wszystkie potrzeby i wskoczyłam do łóżka. Wszystko dobrze się układało. Justin znowu mnie odwiedzi za około 2 dni. Po paru minutach ogarnął mnie ciężki sen....



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~`
Siemka wróciłam. Przepraszam ,że nie było dawno rozdziałów ale już wiecie dlaczego pap.

niedziela, 20 października 2013

Przepraszam...

Przepraszam, że nie dodaje żadnych postów, rozdziałów, ale jest mi bardzo teraz trudno. Ryczę i nie mam humoru. Nie fajnie mieć złamane serce. Gdy widzisz kogoś kogo się kocha ,a ten cię ignoruje i całuje inną na twoich oczach. To boli jak kiedyś tak on cię traktował, kochał cię a teraz ma cię w du.... To boli cholernie, boli. Dobra nie będę opowiadać o swoich problemach. No więc kolejny rozdział będzie później, nie wiem kiedy. Kocham was całym sercem :/ :/ . Życzcie powodzenia, może znowu będzie tak jak kiedyś. NEVER SAY NEVER.

czwartek, 3 października 2013

''House on fire''

Z perspektywy Ariany.
Obudziłam się. Promienie słońca lekko przebijały się przez kremowe zasłony. Otworzyłam leniwie powieki. Wstałam, po czym udałam się do toalety. Weszłam pod prysznic i wymyłam się. Wychodząc potknęłam się i spadłam na podłogę, zaczęłam się śmiać sama do siebie. Wstałam i wzięłam ręcznik. Wysuszyłam swoje ciało i ubrałam na siebie bieliznę. Zaczęłam suszyć włosy, a potem wymyłam zęby i zrobiłam lekki makijaż. Wyszłam z łazienki i ruszyłam w stronę mojej torby. Wyjęłam z niej śliczną sukienkę, buty i dodatki, Wyłączyłam telefon, ponieważ nie chciało mi się ładować a było 5 % baterii. Wyszłam z pokoju. Zmierzałam do restauracji, kiedy na kogoś wpadałam. Był to wysoki mężczyzna góra 20 lat. Był przystojny ale nie przystojniejszy od Justina. Kiedy mnie zobaczył jakby odetchnął z ulgą.
-Przepraszam- odpowiedziałam i odeszłam. Zza pleców usłyszałam ,że mówi nic się nie stało.
Weszłam do windy i wcisnęłam guzik o nazwie restauracja. Wyszłam z windy i zajęłam sobie stolik koło okna. Za około 2 minuty pojawił się kelner.
-Co podać pięknej damie ? - zapytał z wielkim uśmiechem.
-Jakie jest danie dnia ?
- Lekko przypieczona kaczka w sosie z borówkami.
-To poproszę- odpowiedziałam. Kelner tylko zanotował i powiedział ,że zaraz poda danie. Minęło 10 minut. A kelner niósł już moje danie. Podał mi, podziękowałam i zaczęłam jeść swój posiłek. Nagle wszedł ten sam mężczyzna na którego wpadłam. Usiadł naprzeciwko mnie i cały czas na mnie patrzył. Zaczęłam się czuć nie komfortowo. Dokończyłam jeść i wyszłam z restauracji. Na stoliku jeszcze zostawiłam banknot. Znowu weszłam do windy i wróciłam do pokoju. Ściągnęłam eleganckie ciuchy i założyłam piżamkę.Tak tą co Justin uwielbia.Włączyłam telewizor. To co zobaczyłam zszokowało mnie. Mieszkanie spłonęło. Tak to w którym mieszkałam z nim. Ale czy Justin. Jezu. Ale przecież.Rozpłakałam się. A jeśli Justin nie żyje. Co ja teraz zrobię. Zaczęłam płać jeszcze bardziej. Po godzinie, ktoś zapukał do drzwi. Poszłam szybko do drzwi. Otworzyłam a w nich stał, mężczyzna na którego wpadłam.
-Cześć, mogę wejść ?- zapytał mnie. Stałam tam oszołomiona. -Ale ja cię nie znam, po co tu przyszedłeś.
-Jestem w sprawie Justina. - Szybko przesunęłam się i jednocześnie umożliwiając chłopakowi wejść do pokoju. Wszedł do środka.
-Co jest z Justinem ? - zapytałam
-Nic wszystko jest w porządku. On to zaplanował. Chciał abym cię chronił. Nic mu nie jest.Żyje - Po tych słowach kamień mi z serca spadł. Kazałam mu usiąść i jeszcze raz wszystko mi opowiedzieć. Po dokładnej analizie tego co powiedział. Poszedł do swojego pokoju. A ja położyłam się na łóżko. No wiec nie wiem kiedy spotkam się z Justinem znowu. Może jutro, może za parę albo w ogóle. Tęsknie za nim. Tak cholernie tęsknie...

*Z perspektywy Justina:

Wstałem i szybko wziąłem z domku wszystko co było cenne. Wyszedłem i odłożyłem to wszystko. Wróciłem z butlą pełną benzyny. Wylałem to i stanąłem z bezpiecznej odległości. Zapaliłem zapalniczkę i rzuciłem do domku. Wszystko zaczęło się palić a ja wziąłem swój bagaż i po prostu zadzwoniłem po taksówkę. Za parę minut przyjechał taksówkarz, nawet nie zauważył ,że dom się pali. Wsiadłem i odjechałem. Miałem tam drugi dom. Zadzwoniłem do Jamesa
-Siema i jak się ma moja dziewczyna ?- zapytałem
- Dobrze na razie nic się nie dzieje, nikt się nie pojawił - odpowiedział ze spokojem.
-Ok, masz ją chronić. Jesteś jedyną osobą ,której ufam. Proszę nie zawiedź mnie.
-Nie zawiodę cię, znam cię od przedszkola.Ja tobie też ufam. Nic się nie stanie jej.
-Masz do niej pójść i wyjaśnić ,że nic mi nie jest.
-Jasne. To siema.
-Siema- odpowiedziałem po czym odłożyłem słuchawkę. Tak bardzo ją kocham. Jest dla mnie całym świecie. Tak się rozmyśliłem ,że nie zobaczyłem ,że jestem już pod domem. Był on za duży. Co najmniej na 5 osób. Może tu kiedyś zamieszkam z Ari i będziemy mieć 3 dzieci. Oby tak było. Ale najpierw szkoła. Zapłaciłem taksówkarzowi i wysiadłem. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Była tam duża kuchnia, olbrzymi salon, pokój gościnny ,a na piętrze 5 pokoi.Ruszyłem do jednego z nich. Nic tu się nie zmieniło. A sprzątaczka tu jest co 2 tygodnie ,więc tu jest w miarę czysto. Udałem się do łazienki. Po załatwieniu wszystkich spraw związanych z toaletą położyłem się i zacząłem oglądać telewizję. ''DOM ZOSTAŁ SPALONY, NIE WIADOMO CZY KTOŚ W NIM BYŁ''...




~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wróciłam wreszcie. Kocham was <3 <3 Chyba Najdłuższy rozdział w świecie <3

Szablon

https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjrrSynqjQfG-m8VneUx7sB_imOZyuplWt1ZZWuHR_iYprfqS7au-g1TW0AqhnqFY_Swj0wxLZi5oNTXQ8vNYWQLFWCstX8cs47peh-6U2aQWCG8OHwP01nvHSIZ7VNNDqzMFbxUhrebR8/s1600/banner+2.png

Obserwatorzy