sobota, 2 listopada 2013

''My prince''

Po wczorajszej nocy martwienia się kiedy znowu spotkam mojego księcia z bajki, byłam wyczerpana. Nawet nie wstawałam z łóżka. Rano był James, sprawdził czy nic mi nie jest. Mówił też ,żeby lepiej nie wychodzić nigdzie. A jak chce to mam mu to powiedzieć. Czuje się jak w klatce. Niedługo będę musiała wracać do domu, ale czy mogę czy ..., nie ważne. Zostało jeszcze parę dni. Wzięłam telefon i postanowiłam zadzwonić do mamy. Po paru sygnałach odebrała.
-Cześć kochanie, co u ciebie? Wszystko w porządku? - zapytała
-Tak wszystko jest w porządku.
-To cieszę się.Isabella jest chora. Ma zapalenie oskrzeli i kazała cię pozdrowić.
-Dziękuje pozdrów ją też ode mnie.- uśmiechnęłam się słabo sama do siebie.
-Coś się dzieje brzmisz jakbyś miała się zaraz rozpłakać ?- wiedziała kiedy jestem smutna.
-Nie po prostu tęsknie za wami.
-Przecież niedługo się zobaczymy. To tylko parę dni, kochanie
-Wiem ale....
-Słuchaj muszę kończyć. Isabella mnie woła. Zadzwonię i tęsknie pa. Kocham cię.
-Ja ciebie też- rozłączyła się.
Dobra teraz zadzwonię do Sonii. Obiecałam jej ,że zadzwonię wcześniej ,ale jakoś nie miałam czasu. Odebrała od razu.
-Jak mogłaś nie dzwonić. Martwiłam się.- krzyknęła i zaczęła się śmiać.
-Przepraszam jakoś nie miałam czasu.Wiesz dużo ostatnio się dzieje.
-No to opowiadaj. Czy to jest związane z Justinem ?
-Tak, jesteśmy razem- uśmiechnęłam się sama do siebie.
-To gratuluje-mruknęła
-Co się dzieje Sonia ?
-Nie nic, ja też kogoś sobie znalazłam. Ma na imię Ryan.
-Dlaczego nic nie mówiłaś- zaśmiałam się
-Bo nie dzwoniłaś- zawtórowała mi.- A tak w ogóle gdzie jesteś ?
-Jestem w hotelu. 6 gwiazdkowym. Hilton. Mają wyśmienitą kuchnie.
-Aha Ari muszę lecieć papa. Kocham cię - rozłączyła się zanim mogłam odpowiedzieć.
Wstałam i udałam się do łazienki. Odświeżyłam się. Wysuszyłam włosy. I zrobiłam lekki makijaż. I tak nie wychodzę z pokoju. Wyszłam z łazienki i usiadłam na fotelu, przed telewizorem. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Podeszłam cicho i otworzyłam je. Doznałam szoku. Był to mężczyzna w czapce kominiarskiej. Wepchnął mnie do pokoju, sam wchodząc. Zamknął drzwi na klucz. Oszołomiona patrzyłam co robi. Zrobił krok do mnie i zaczął ściągać czapkę. O mój boże. To co zobaczyłam zdziwiło mnie bardzo. To był Justin. Stał przede mną. W czarnych spodniach i fioletowej bluzce. Rzuciłam się na niego. Mocno przytulając.
Chłopak także mocno mnie przytulił. Zaczęłam ryczeć. Nie widzę go 1 dzień i już za nim tak cholernie tęsknie.
-Ari zaraz mnie udusisz- zaczął się śmiać
-O przepraszam. - szybko go puściłam.
-Nic się nie stało- pocałował mnie namiętnie. Odwzajemniłam wszystkie pocałunki.
-Dobra, koniec.- powiedział. Justin lekko westchnął.
-Dlaczego ? - zapytał
-Bo tak mi się chce- odpowiedziała
-No ale ..
-Nie ma ale. Co ty tu w ogóle robisz. - sapnęłam szybko wchodząc do łazienki. Justin usiadł sobie na fotelu. -Chciałem zobaczyć moją piękną dziewczynę.- uśmiechnął się łobuzersko. Poprawiłam makijaż i wyszłam z toalety. Usiadłam na kolanach Justina.
-Co teraz zrobimy ? Jak ja wrócę do domu ?
-Normalnie wszystko wreszcie się skończy. Naprawdę. Uwierz mi- powiedział cicho
-No dobrze. Na ile zostaniesz ?
-Na parę godzin -odpowiedział.


*****
Gadaliśmy i gadaliśmy. Ale wszystko kiedyś się kończy. Koło 23 Justin musiał wychodzić. Pożegnałam go czule. i ruszyłam do łazienki. Załatwiłam wszystkie potrzeby i wskoczyłam do łóżka. Wszystko dobrze się układało. Justin znowu mnie odwiedzi za około 2 dni. Po paru minutach ogarnął mnie ciężki sen....



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~`
Siemka wróciłam. Przepraszam ,że nie było dawno rozdziałów ale już wiecie dlaczego pap.

Szablon

http://3.bp.blogspot.com/-HwGAOmnv1Ds/UVc338iklCI/AAAAAAAAB2o/kcIPrEos22c/s1600/banner+2.png

Obserwatorzy