niedziela, 20 października 2013
Przepraszam...
Przepraszam, że nie dodaje żadnych postów, rozdziałów, ale jest mi bardzo teraz trudno. Ryczę i nie mam humoru. Nie fajnie mieć złamane serce. Gdy widzisz kogoś kogo się kocha ,a ten cię ignoruje i całuje inną na twoich oczach. To boli jak kiedyś tak on cię traktował, kochał cię a teraz ma cię w du.... To boli cholernie, boli. Dobra nie będę opowiadać o swoich problemach. No więc kolejny rozdział będzie później, nie wiem kiedy. Kocham was całym sercem :/ :/ . Życzcie powodzenia, może znowu będzie tak jak kiedyś. NEVER SAY NEVER.
czwartek, 3 października 2013
''House on fire''
Z perspektywy Ariany.
Obudziłam się. Promienie słońca lekko przebijały się przez kremowe zasłony. Otworzyłam leniwie powieki. Wstałam, po czym udałam się do toalety. Weszłam pod prysznic i wymyłam się. Wychodząc potknęłam się i spadłam na podłogę, zaczęłam się śmiać sama do siebie. Wstałam i wzięłam ręcznik. Wysuszyłam swoje ciało i ubrałam na siebie bieliznę. Zaczęłam suszyć włosy, a potem wymyłam zęby i zrobiłam lekki makijaż. Wyszłam z łazienki i ruszyłam w stronę mojej torby. Wyjęłam z niej śliczną sukienkę, buty i dodatki, Wyłączyłam telefon, ponieważ nie chciało mi się ładować a było 5 % baterii. Wyszłam z pokoju. Zmierzałam do restauracji, kiedy na kogoś wpadałam. Był to wysoki mężczyzna góra 20 lat. Był przystojny ale nie przystojniejszy od Justina. Kiedy mnie zobaczył jakby odetchnął z ulgą.
-Przepraszam- odpowiedziałam i odeszłam. Zza pleców usłyszałam ,że mówi nic się nie stało.
Weszłam do windy i wcisnęłam guzik o nazwie restauracja. Wyszłam z windy i zajęłam sobie stolik koło okna. Za około 2 minuty pojawił się kelner.
-Co podać pięknej damie ? - zapytał z wielkim uśmiechem.
-Jakie jest danie dnia ?
- Lekko przypieczona kaczka w sosie z borówkami.
-To poproszę- odpowiedziałam. Kelner tylko zanotował i powiedział ,że zaraz poda danie. Minęło 10 minut. A kelner niósł już moje danie. Podał mi, podziękowałam i zaczęłam jeść swój posiłek. Nagle wszedł ten sam mężczyzna na którego wpadłam. Usiadł naprzeciwko mnie i cały czas na mnie patrzył. Zaczęłam się czuć nie komfortowo. Dokończyłam jeść i wyszłam z restauracji. Na stoliku jeszcze zostawiłam banknot. Znowu weszłam do windy i wróciłam do pokoju. Ściągnęłam eleganckie ciuchy i założyłam piżamkę.Tak tą co Justin uwielbia.Włączyłam telewizor. To co zobaczyłam zszokowało mnie. Mieszkanie spłonęło. Tak to w którym mieszkałam z nim. Ale czy Justin. Jezu. Ale przecież.Rozpłakałam się. A jeśli Justin nie żyje. Co ja teraz zrobię. Zaczęłam płać jeszcze bardziej. Po godzinie, ktoś zapukał do drzwi. Poszłam szybko do drzwi. Otworzyłam a w nich stał, mężczyzna na którego wpadłam.
-Cześć, mogę wejść ?- zapytał mnie. Stałam tam oszołomiona. -Ale ja cię nie znam, po co tu przyszedłeś.
-Jestem w sprawie Justina. - Szybko przesunęłam się i jednocześnie umożliwiając chłopakowi wejść do pokoju. Wszedł do środka.
-Co jest z Justinem ? - zapytałam
-Nic wszystko jest w porządku. On to zaplanował. Chciał abym cię chronił. Nic mu nie jest.Żyje - Po tych słowach kamień mi z serca spadł. Kazałam mu usiąść i jeszcze raz wszystko mi opowiedzieć. Po dokładnej analizie tego co powiedział. Poszedł do swojego pokoju. A ja położyłam się na łóżko. No wiec nie wiem kiedy spotkam się z Justinem znowu. Może jutro, może za parę albo w ogóle. Tęsknie za nim. Tak cholernie tęsknie...
*Z perspektywy Justina:
Wstałem i szybko wziąłem z domku wszystko co było cenne. Wyszedłem i odłożyłem to wszystko. Wróciłem z butlą pełną benzyny. Wylałem to i stanąłem z bezpiecznej odległości. Zapaliłem zapalniczkę i rzuciłem do domku. Wszystko zaczęło się palić a ja wziąłem swój bagaż i po prostu zadzwoniłem po taksówkę. Za parę minut przyjechał taksówkarz, nawet nie zauważył ,że dom się pali. Wsiadłem i odjechałem. Miałem tam drugi dom. Zadzwoniłem do Jamesa
-Siema i jak się ma moja dziewczyna ?- zapytałem
- Dobrze na razie nic się nie dzieje, nikt się nie pojawił - odpowiedział ze spokojem.
-Ok, masz ją chronić. Jesteś jedyną osobą ,której ufam. Proszę nie zawiedź mnie.
-Nie zawiodę cię, znam cię od przedszkola.Ja tobie też ufam. Nic się nie stanie jej.
-Masz do niej pójść i wyjaśnić ,że nic mi nie jest.
-Jasne. To siema.
-Siema- odpowiedziałem po czym odłożyłem słuchawkę. Tak bardzo ją kocham. Jest dla mnie całym świecie. Tak się rozmyśliłem ,że nie zobaczyłem ,że jestem już pod domem. Był on za duży. Co najmniej na 5 osób. Może tu kiedyś zamieszkam z Ari i będziemy mieć 3 dzieci. Oby tak było. Ale najpierw szkoła. Zapłaciłem taksówkarzowi i wysiadłem. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Była tam duża kuchnia, olbrzymi salon, pokój gościnny ,a na piętrze 5 pokoi.Ruszyłem do jednego z nich. Nic tu się nie zmieniło. A sprzątaczka tu jest co 2 tygodnie ,więc tu jest w miarę czysto. Udałem się do łazienki. Po załatwieniu wszystkich spraw związanych z toaletą położyłem się i zacząłem oglądać telewizję. ''DOM ZOSTAŁ SPALONY, NIE WIADOMO CZY KTOŚ W NIM BYŁ''...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wróciłam wreszcie. Kocham was <3 <3 Chyba Najdłuższy rozdział w świecie <3
Obudziłam się. Promienie słońca lekko przebijały się przez kremowe zasłony. Otworzyłam leniwie powieki. Wstałam, po czym udałam się do toalety. Weszłam pod prysznic i wymyłam się. Wychodząc potknęłam się i spadłam na podłogę, zaczęłam się śmiać sama do siebie. Wstałam i wzięłam ręcznik. Wysuszyłam swoje ciało i ubrałam na siebie bieliznę. Zaczęłam suszyć włosy, a potem wymyłam zęby i zrobiłam lekki makijaż. Wyszłam z łazienki i ruszyłam w stronę mojej torby. Wyjęłam z niej śliczną sukienkę, buty i dodatki, Wyłączyłam telefon, ponieważ nie chciało mi się ładować a było 5 % baterii. Wyszłam z pokoju. Zmierzałam do restauracji, kiedy na kogoś wpadałam. Był to wysoki mężczyzna góra 20 lat. Był przystojny ale nie przystojniejszy od Justina. Kiedy mnie zobaczył jakby odetchnął z ulgą.
-Przepraszam- odpowiedziałam i odeszłam. Zza pleców usłyszałam ,że mówi nic się nie stało.
Weszłam do windy i wcisnęłam guzik o nazwie restauracja. Wyszłam z windy i zajęłam sobie stolik koło okna. Za około 2 minuty pojawił się kelner.
-Co podać pięknej damie ? - zapytał z wielkim uśmiechem.
-Jakie jest danie dnia ?
- Lekko przypieczona kaczka w sosie z borówkami.
-To poproszę- odpowiedziałam. Kelner tylko zanotował i powiedział ,że zaraz poda danie. Minęło 10 minut. A kelner niósł już moje danie. Podał mi, podziękowałam i zaczęłam jeść swój posiłek. Nagle wszedł ten sam mężczyzna na którego wpadłam. Usiadł naprzeciwko mnie i cały czas na mnie patrzył. Zaczęłam się czuć nie komfortowo. Dokończyłam jeść i wyszłam z restauracji. Na stoliku jeszcze zostawiłam banknot. Znowu weszłam do windy i wróciłam do pokoju. Ściągnęłam eleganckie ciuchy i założyłam piżamkę.Tak tą co Justin uwielbia.Włączyłam telewizor. To co zobaczyłam zszokowało mnie. Mieszkanie spłonęło. Tak to w którym mieszkałam z nim. Ale czy Justin. Jezu. Ale przecież.Rozpłakałam się. A jeśli Justin nie żyje. Co ja teraz zrobię. Zaczęłam płać jeszcze bardziej. Po godzinie, ktoś zapukał do drzwi. Poszłam szybko do drzwi. Otworzyłam a w nich stał, mężczyzna na którego wpadłam.
-Cześć, mogę wejść ?- zapytał mnie. Stałam tam oszołomiona. -Ale ja cię nie znam, po co tu przyszedłeś.
-Jestem w sprawie Justina. - Szybko przesunęłam się i jednocześnie umożliwiając chłopakowi wejść do pokoju. Wszedł do środka.
-Co jest z Justinem ? - zapytałam
-Nic wszystko jest w porządku. On to zaplanował. Chciał abym cię chronił. Nic mu nie jest.Żyje - Po tych słowach kamień mi z serca spadł. Kazałam mu usiąść i jeszcze raz wszystko mi opowiedzieć. Po dokładnej analizie tego co powiedział. Poszedł do swojego pokoju. A ja położyłam się na łóżko. No wiec nie wiem kiedy spotkam się z Justinem znowu. Może jutro, może za parę albo w ogóle. Tęsknie za nim. Tak cholernie tęsknie...
*Z perspektywy Justina:
Wstałem i szybko wziąłem z domku wszystko co było cenne. Wyszedłem i odłożyłem to wszystko. Wróciłem z butlą pełną benzyny. Wylałem to i stanąłem z bezpiecznej odległości. Zapaliłem zapalniczkę i rzuciłem do domku. Wszystko zaczęło się palić a ja wziąłem swój bagaż i po prostu zadzwoniłem po taksówkę. Za parę minut przyjechał taksówkarz, nawet nie zauważył ,że dom się pali. Wsiadłem i odjechałem. Miałem tam drugi dom. Zadzwoniłem do Jamesa
-Siema i jak się ma moja dziewczyna ?- zapytałem
- Dobrze na razie nic się nie dzieje, nikt się nie pojawił - odpowiedział ze spokojem.
-Ok, masz ją chronić. Jesteś jedyną osobą ,której ufam. Proszę nie zawiedź mnie.
-Nie zawiodę cię, znam cię od przedszkola.Ja tobie też ufam. Nic się nie stanie jej.
-Masz do niej pójść i wyjaśnić ,że nic mi nie jest.
-Jasne. To siema.
-Siema- odpowiedziałem po czym odłożyłem słuchawkę. Tak bardzo ją kocham. Jest dla mnie całym świecie. Tak się rozmyśliłem ,że nie zobaczyłem ,że jestem już pod domem. Był on za duży. Co najmniej na 5 osób. Może tu kiedyś zamieszkam z Ari i będziemy mieć 3 dzieci. Oby tak było. Ale najpierw szkoła. Zapłaciłem taksówkarzowi i wysiadłem. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Była tam duża kuchnia, olbrzymi salon, pokój gościnny ,a na piętrze 5 pokoi.Ruszyłem do jednego z nich. Nic tu się nie zmieniło. A sprzątaczka tu jest co 2 tygodnie ,więc tu jest w miarę czysto. Udałem się do łazienki. Po załatwieniu wszystkich spraw związanych z toaletą położyłem się i zacząłem oglądać telewizję. ''DOM ZOSTAŁ SPALONY, NIE WIADOMO CZY KTOŚ W NIM BYŁ''...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wróciłam wreszcie. Kocham was <3 <3 Chyba Najdłuższy rozdział w świecie <3
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Szablon
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjrrSynqjQfG-m8VneUx7sB_imOZyuplWt1ZZWuHR_iYprfqS7au-g1TW0AqhnqFY_Swj0wxLZi5oNTXQ8vNYWQLFWCstX8cs47peh-6U2aQWCG8OHwP01nvHSIZ7VNNDqzMFbxUhrebR8/s1600/banner+2.png